Po przesileniu jakie dokonało się w największych cywilizowanych Państwach świata, w których stopień pochłaniania toksycznej żywności przekroczył swoją granicę, przyszła pora na jedzenie ekologiczne, które jest teraz w stosunku do tego pierwszego jedzeniem czystym, zdrowszym i nie znającym pestycydów, tak jak lato nie zna zimy. A jednak należy zapytać czy to jedzenie złowieszcze, chemicznie przetwarzane, produkowane pod kątem masowym nie przebrało się tylko w strój ekologiczny, by pod pozorem zdrowia dalej truć nas po kryjomu, tyle tylko, że teraz za naszą własną, nabraną zgodą?
Jeżeli ten sam producent amerykański, który niegdyś wypuścił na rynek masowy jedzenie niezdrowe powiada teraz, że aktualnie jego jedzenie nabrało rumieńców naturalnych i teraz mogą je jeść nie tylko dorośli, ale i dzieci oraz starcy, to należy zmrużyć oczy w podejrzliwości. O jedzeniu ekologicznym dużo zdradzi nam miejsce, w którym dokonuje się jego największej produkcji tj. USA. O ile polski rynek ekologiczny szacowany jest na 100-150 mln dolarów, to w USA wartość rynku z ekologiczną żywnością szacuje się na 29 mld dolarów. Dlaczego jest to podejrzane? Pewnie dlatego, że owładnięte manią jedzenia USA potrafi jeść tylko masowo i jeżeli przechodzi z hamburgera na serek ekologiczny, to nie robi tego dlatego, że pojedynczy ludzie nabierają świadomości jedzenia, ale dlatego, że giganci producentowi wpadli na pomysł nowego produktu, który dzięki kampanii reklamowej staje się zdrowy i niezbędny do życia w toksycznych miastach skażonych przez przemysł i niezdrową dla środowiska pracę samochodowych jelit. Jeść ekologicznie jest w tym kraju modnie, a to co modne nie musi oznaczać zdrowia, a jedynie „ozdrawiającą” nowość w rutynie wiecznego karnawału jedzenia.
Eksperci podkreślają, że jedzenie ekologiczne nie jest wolne od chemikaliów. Ilość pestycydów wykorzystywanych do produkcji tego jedzenia jest zaledwie o 30% niższa, niż to ma miejsce w przypadku produkcji „zwykłego” jedzenia. Co więcej, jedzenie ekologiczne nie wywyższa się od tego ostatniego wartościami odżywczymi czy witaminowymi. Wprawdzie posiada ono więcej fosforu, a jednak ten, choć dobry, to ludzie nie są go tak głodni, jak innych pierwiastków, gdyż przeważnie mają go w odpowiedniej ilości. Z drugiej jednak strony ci sami eksperci powiadają, że jedzenie ekologiczne właśnie jest zdrowsze i bardziej wartościowe od tego kupionego w marketach, a jego wartość widoczna jest szczególnie w (wygórowanych) cenach, np. kilogram pietruszki kosztuje 15 zł. Ekologiczna żywność ma także tę przewagę nad zwykłą żywnością, że posiada lepszy smak, a zwierzęta, z których jest przygotowana są lepiej traktowane: pozwala im się na swobodny wzrost bez żadnych wspomagaczy. Kura hodowana w warunkach domowych osiąga rozmiary dużego kurczaka przez 6 miesięcy, natomiast ta, która przeznaczona jest do masowej produkcji osiąga te same rozmiary w 6 tygodni.
Mimo zastrzeżeń należy docenić ekologiczną żywność, tyle tylko, że szukać jej trzeba na małych straganach, u ludzi, których możemy poznać z imienia, w małych sklepikach, które sprowadzają swoją ekologiczną żywność z lokalnych miejsc. Wystarczy być ostrożnym i przy okazji smacznego jedzenia, które wytworzono w zdrowych warunkach, nie najeść się przy tym zbyt dużej dawki mitów związanych z nowym, cudownym, ponownie naturalnym jedzeniem, które wróciło do swego stanu pierwotnego, jakby nigdy nietknięte przez cywilizowaną rękę.
Komentarze (0)